czwartek, 26 lutego 2009

Kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą

Dziś zamiast czegoś od siebie, zacytuję w całości pewien list. Chciałbym ponadto podziękować Panu ministrowi Radosławowi Sikorskiemu za jego słowa nt. Eriki Steinbach oraz Panu Władysławowi Bartoszewskiemu za jego niezłomną postawę w głoszeniu prawdy i zaprzeczaniu kłamstwu.

"Pamięci mojego ojca zamordowanego przez Gestapo wraz z profesorami Lwowskimi w 1941roku

Do pani Eryki Steinbach
Szanowna Pani Eryko, maturę zdałem w Gimnazjum w Łańcucie, w szkole, która wydała wiele wybitnych osobistości polskiego życia publicznego. W szkole, która w ciężkich czasach umacniania „władzy ludowej” przestrzegała mimo wszystko podstawowych zasad nauczania prawdy!
Historii uczył mnie prof Ziemiański postać ciekawa choćby dlatego, że prawie oficjalnie walczył z komunizmem nauczając nas historii z tekstów źródłowych! Tak, nie z książek w których były zafałszowane fakty, ale z tekstów źródłowych! Pamiętam do dziś sprawę, za którą profesor musiał odejść ze szkoły. Chodziło o konflikt związany z wiarą. Prof. Ziemiański uczył nas, że w Polsce nie ma „tolerancji religijnej” ale jest „wolność wyznania". Nikt z aparatu partyjnego, który wtedy wszystko kontrolował nie mógł tej prostej różnicy pojąć! „Tolerancja" to pobłażanie - mówił na lekcjach prof. Ziemiański. Pobłażać tzn. lekceważyć! A my mamy wg konstytucji „wolność sumienia i wyznania", a więc coś o wiele wyższego i lepszego. Niestety frazes powtarzany przez media komunistyczne że mamy „tolerancję” był ważniejszy od naukowego podejścia do sprawy, profesora odsunięto od nauczania!
Inny natomiast pedagog, pani prof Gabrielowa, nauczycielka fizyki, uczyła mnie, że nie ma „skutku bez przyczyny”! Szkoda ze pani Steinbach nie chodziła do naszego Gimnazjum, być może nauczyła by się czegoś. Nie ma „skutku bez przyczyny” pani Eryko!
Nie ukrywam, że od małego dziecka byłem wychowany w nienawiści do Niemców. Ale nie dlatego, że tak się podobało mojej mamie, i nie dlatego że nie znała tego bardzo twardo i obco brzmiącego języka. A po prostu dlatego, że pewnej nocy w 1941 roku we Lwowie do mieszkania prof. Dobrzanieckiego weszło kilku ludzi z Gestapo i zabrało wszystkich mieszkańców, a następnie w ciągu kilku godzin zamordowano ich na wzgórzach Wuleckich. Podobne masowe akty przemocy miały miejsce wtedy w całej okupowanej przez „nadludzi” Europie. Wśród tych kilkudziesięciu profesorów uczelni lwowskich rozstrzelanych bez wyroku, bez przyczyny był mój ojciec! Potem zostaliśmy „wypędzeni” ze Lwowa. A tak naprawdę Mama wiała gdzie oczy poniosę przed terrorem komunistycznym.To jest fakt pani Eryko! Fakt mordowania polskiej ludności a szczególnie inteligencji, aby pozbawić naród kadry kierowniczej. To była realizacja doktryny ludobójczego nazistowskiego państwa ze swoim Fuehrerem na czele!
Stawianie teraz historii na głowie i zamienianie „skutku na przyczynę” to jest pani specjalność. Mieszkam w Niemczech od 31 lat i dokładnie obserwuje ten kraj. Mordercy mojego ojca mogą byc moimi sąsiadami. Kontakty między naszymi krajami są podobno najlepsze od setek lat (tak przynajmniej co raz częściej pisze prasa) ale nie dajmy sie zwariować!
Przeciez „wypedzenie" Niemców ze Śląska, Pomorza, Mazowsza itp. (można wymieniać bardzo długo) to skutek niemieckiej agresji na całą Europę. To skutek wymordowania milionów ludzi. To konsekwencja ideologii „o nadludziach” i „Drangu nach Osten! To wreszcie – nie zawaham się użyć takiego słowa - szczęście dla „wypędzonych” bo inaczej zostaliby wymordowani przez byłego sojusznika tj. sowiecką Armię Czerwoną.
Pani Eryko Steinbach, powrotka z historii jest pani naprawdę bardzo potrzebna!
Ja to rozumiem, że z czasem zapomina się wiele rzeczy, a może za pani szkolnych lat tych rzeczy nie było w niemieckich podręcznikach historii.
Niemniej jednak obserwując pani działalność z ostatnich lat odnosi się wrażenie, że chodzi pani o nowe napisanie historii. W myśl zasady ze minęło już 64 lata i można powoli zacząć tłumaczyć wnukom morderców wojennych, że białe to czarne i odwrotnie!
Pani Eryko Steinbach, pani pomysły budowania w Berlinie „Centrum Wypędzeń” to prowokacja! Pani wystąpienie w Warszawie 16 września br. to kiepski żart. Również hasło naszych biskupów z roku 1966: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” nie pasuje do Pani pomysłu!
Termin „wypędzenie Niemców” oddaje w sposób fałszywy istotę problemu. Nie było, pani Eryko, żadnego wypędzenia Niemców sensu stricte. Niemcy albo uciekali przed Armią Czerwoną ratując życie, albo byli wysiedlani, gdy opowiedzieli się za wyjazdem do Niemiec! Prawdziwe „wypędzenie” miało natomiast miejsce w Zamojskim i na innych terenach kiedy to „niemieccy nadludzie” dawali polskiej ludności cywilnej 20 minut na spakowanie swoich rzeczy i opuszczenie domostw.

Z poważaniem
Zbigniew Kostecki
Lekarz od 31 lat w Niemczech"

Dlatego wszyscy, ale to naprawdę wszyscy, jesteśmy zobowiązani do jak najgłośniejszego protestu, kiedy słyszymy kłamstwa na temat naszej historii. Bez względu na to, czy wypowiada je niemiecka faszystka, głupi żydowski rabin, czy niedouczony zachodni lub polski dziennikarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz